El Canto del Loco - Forum Polska

Co do wychodzenia z kina z poczuciem zmarnowanej kasy, zgadzam się w zupełności. Ostatnio tak się niefortunnie złożyło że byłem na samych thrillero-horrorach (jakkolwiek by to nazwać), i nie dość że nie mogłem wysiedzieć bo krew się non stop lała to jeszcze fabuła tych filmów była tak "pasjonująca" i prosta jak konstrukcja sowieckiego knuta... Ach ta współczesna kinematografia....

"Zmierzch" zdecydowanie beznadziejny(szczególnie po przeczytaniu książki)
Moje ulubione to zdecydowanie "Requiem dla snu" i "Przerwana lekcja muzyki"
mocne ale rewelacyjne...

Widziałem ostatnio że reklamują taki film pt.: "Dzień w którym zatrzymała się ziemia" czy coś takiego;) wygląda na fajny film, ale nie wiem kiedy to wchodzi do kin...

niestety nie ;P jak pisze tylko trailer :]

jaaaaasne ?

A'propos Twilight. Znałam recenzje swoich znajomych i przeważały skrajności, albo zachwyt, albo rozpacz, więc postanowiłam sama ocenić. Nigdy, przenigdy jeśli mam okazję, nie oglądam ekranizacji przed przeczytaniem książki, bo dla mnie to zbrodnia zabijać resztki swojej wyobraźni, no i potem gorzej się czyta. Toteż najpierw wzięłam się za serię. Książek komentować nie będę, bo nie ten temat... film natomiast:
Ranyyyyyyyy, jaka masakraaaaaaaa.
Powiem tak: klimat filmu był dziki, nieprzemyślany bardzo. Gra aktorska- no cóż, główna bohaterka była zbyt sztywna. (nie, nie jestem fanką Roberta Pattinsona) Pomijając fakt, że nienawidzę zmieniania wątków ekranizowanej książki (co innego nie pokazanie ich wcale, co innego zmiana!), no i kwestia muzyki- tak jak soundtrack bardzo mi się podoba, tak w filmie pasuje jak pięść do nosa. Nie wiem czy to moje subiektywne odczucie, ale muzyka grała kiedy nie powinna, cisza tam, gdzie powinna być muzyka... jakieś to na chybcika kręcone było. Gdybym nie znała książki i nie moja cholerna ciekawość, wyłączyłabym po paru minutach. Gdybym najpierw oglądała film- nigdy nie sięgnęłabym po książkę.


Slumdog Millionaire.
To nie jest broń Boże Bollywood- takie coś by Oskara nie dostało. Odchodząc więc od kina indyjskiego jakie znam (i lubię) powiem, że film mi się podobał. Indie pokazane bardzo realistycznie, z nutką humoru, główna historia dość prosta, ale nie ona jest tu najważniejsza. Generalne wrażenia: film fajny, ale jak dla mnie NIE na Oskara.

ah.. ktoś oglądał "Przerwane objęcia"?